Kariera e-sportowca: Bartosz 'Bartas' Tritt - część trzecia - Publicystyka

00
Bartosz 'Bartas' Tritt

Część pierwsza artykułu

Część druga artykułu

 

Droga do V-ce Mistrzostwa Świata w grze FIFA!

 

Po udanym występie na Samsung European Encounter (Mistrzostwa Europy) apetyt był co raz większy na to aby w końcu pokazać się na WCG z dobrej strony. Na początku trzeba było przejść eliminacje, które nie sprawiły mi problemu, mimo że awansowałem dopiero w ostatniej turze z Kartkiem, po dość wyrównanych meczach. Udało się i minimum, czyli wyjazd na Polskie Finały tego prestiżowego turnieju, zostało osiągnięte.

 

Każdy zawodnik na scenie wiedział, że online pokonać mnie jest dużo łatwiej niż offiline. Z większością graczy wygrywałem jeszcze przed startem meczu, głównie za sprawą mocnej psychiki i opanowania w najważniejszych momentach meczu. Do Warszawy jechałem nastawiony pozytywnie, głównie dzięki dobremu występowi w Koloni. Na finałach wystąpiło tylko 4 zawodników: mRN, bejott, hom3r i ja.

 

Pary półfinałowe prezentowały się następująco:

 

Bartas - bejott

mRN - hom3r

 

Już na  samym początku dostałem rywala, który był w najlepszej formie z całej trójki i jedynego, którego się na tym turnieju obawiałem. Możecie mi nie wierzyć, ale wiedziałem, że jak ten pojedynek uda mi się wygrać to polecę do Chin!

W pierwszej połowie badanie rywala, dopiero w drugiej rozpoczęło się strzelanie. Już na początku drugiej odsłony otworzyłem wynik spotkania. Dołożyłem jeszcze dwie bramki i mecz skończył się 3-0. Mogło się wydawać, że było łatwo. Nic z tych rzeczy, mimo wyniku mecz był bardzo wyrównany.

W drugim meczu, aż do 80. minuty utrzymywało się 0-0, ale to bejott strzelił bramkę na 1-0, a na sam koniec dobił mnie strzelając na 2-0! Wynik 1-1 w meczach i trzeci mecz z największą presją. Ostateczna rozgrywka zaczęła się dla mnie słabo bo to bejott wyszedł na prowadzenie. Mecz był wyrównany więc z każdą minutą rosło zakłopotanie na boisku, jednak zimna głowa i opanowanie przeważyły szalę na moją  stronę i ostatecznie zwyciężyłem 2-1 strzelając bramkę w 90. minucie spotkania.

W finale drabinki wygranych zmierzyłem się z mRN`em, który ograł hom3ra dość gładko 3-2 i 6-1. Ja, szczerze powiedziawszy nie bałem się tego pojedynku, grałem na pełnym luzie, wiedziałem czego mogę się spodziewać po Marcinie. W pierwszym meczu padł wynik 3-0, natomiast w drugim wygrałem po złotym golu.

Wyobraźcie sobie sytuację, że macie finał i prowadzicie w nim 1-0 w meczach a gra się do 2 wygranych. Człowiekowi krążą myśli po głowie, że siedzi już w samolocie i leci na finały w Chinach. Dokładnie tak było, ja już jedną nogą siedziałem w samolocie a do szczęścia brakowało tylko jednego zwycięstwa nad bejottem. Dość mocno walczyłem sam ze sobą aby wyrzucić myśli o wyjeździe z głowy i skupić się na nadchodzącym meczu. Rozgrywany był na największej sali Multikina w Złotych Tarasach. Dużo ludzi i tylko my na scenie. Nie zdekoncentrowało mnie to w ogóle. Zawsze lubiłem grać dla publiki, to zawsze dodawało mi kopa i tak stało się też tym razem. W meczu finałowym praktycznie nie dałem pograć rywalowi i zwyciężyłem 3-0. Nie potrafiłem wyrazić swojej radości. Pomyślałem sobie wtedy "Bartek, zrobiłeś to! Spełniasz marzenia! Wygrałeś Polskie WCG i lecisz do Chin!"

 

 

Do wyjazdu zostało półtora miesiąca. z każdym dniem podekscytowanie rosło. Postanowiłem, że na początku odetchnę trochę od gry aby 2 tygodnie przed wylotem trochę pograć na "świeżości". Już nie pamiętam ale przed lub po WCG dostałem propozycję współpracy z EA Polska, co mnie dodatkowo zmotywowało do gry. Jadąc na finały światowe wiedziałem jedno, dobry wynik może dać mi jedynie spokój i opanowanie.

 

Droga do Chin

 

Powiem szczerze, że wyjazd na WCG, to jeden z najlepiej zaplanowanych wyjazdów fifowych w moim życiu. Dzień przed wylotem. Przedstawiciele EA opłacili mój pobyt w hotelu NOVOTEL przy lotnisku, abym mógł spokojnie bez żadnych niespodzianek dotrzeć na miejsce zbiórki o wyznaczonej porze. Rożnie bywa z pociągami na trasie Poznań - Warszawa więc nie było co ryzykować. Jedyne  co mnie najbardziej martwiło to powtórka z lotu do Korei czyli około 11 godzin spędzonych w samolocie. Podczas lotu do Korei piłem tylko  piwo aby się uśpić. Po pierwszym przelocie z Warszawy do Frankfurtu, już w strefie bezcłowej kupiłem 1 litr whisky (na lepszą aklimatyzacje i walkę z jetlagiem). W samym samolocie do Szanghaju testowaliśmy z Paladynem (gracz Warcrafta 3) i Paranoidem (Gracz StarCrafta 2) jakość whisky. Nie ukrywam, że to był strzał w dziesiątkę, gdy się skończyła - zasnęliśmy jak dzieci... A uwierzcie, że tak długi lot do przyjemnych nie należy.  Gdy już  dotarliśmy do hotelu w Kunshan (70km od Szanghaju), odłożyliśmy torby i wyruszyliśmy na pobliską "główną" ulicę w celach rozpoznawczych. Jakie to dziwne uczucie kiedy idziesz a ludzie patrzą się na ciebie jak na małpę w zoo... Przeszliśmy może  kilometr. Na tym odcinku co dwa sklepy mieścił się fryzjer a w nim „chłopoczki” w rurkach. Dziwne rzeczy się  nasuwają na myśl ale nie warto tego roztrząsać. Po powrocie zrobiło się już szarawo a jako, że następnego dnia ja miałem wolne to zaproponowałem abyśmy wypili whisky, które kupiłem żeby zasnąć o normalnej godzinie. Propozycja została zaakceptowana, poszliśmy spać o 22 i  tak skończył się dzień pierwszy naszego pobytu.

 

Kunshan z lotu ptaka

 

Następnego dnia wstałem jak nowo narodzony, wypoczęty, wyspany. Szok. Szybka kąpiel i podróż na halę zawodów oddaloną od naszego hotelu o jakieś 3km. Na miejsce pojechaliśmy specjalnym busem dla zawodników. Brakowało czasami w nim miejsca dlatego zazwyczaj prosiliśmy recepcję o zamówienie taksówki, która kosztowała jakieś 2 zł. Gdy dojechałem na miejsce,  zobaczyłem ogromną halę, jednak największe wrażenie robiła scena. Była przeogromna. Stał na niej wielki telebim i kilka tysięcy osób obserwujących mecze. Obok znajdowała się druga hala, na której były strefy turniejowe, oraz druga, równie ogromna scena. Stoisko FIFA nie wyróżniało się zbytnio od reszty gier. Kilka stolików i 8 laptopów wysokiej jakości. Poobserwowałem trochę zmagania w mojej dyscyplinie i udałem się do hotelu. Codziennie aby zasypiać i odstresować się przed kolejnym dniem (już turniejowym) czytałem książkę. Miałem osobny pokój, a w sumie to nawet dwa, przedpokój i sypialnię plus łazienkę. Naprawdę warunki były świetne co widać na zdjęciach. Warto wspomnieć, że były naprawdę bardzo dobre śniadania. Było wszystko, od bekonu do bagietek. Cały hotel był oczywiście przeznaczony dla graczy.

 

Podczas kolacji z całą reprezentacją WCG 2012 w Chinach

 

W drugim dniu zaczynałem już swoje rozgrywki. W grupie miałem Brytyjczyka, Amerykanina i Chilijczyka. Każdy zawodnik miał swoje atuty. Najbardziej obawiałem się Amerykanina, który na najważniejszym turnieju dla konsolowców zajął 4 miejsce na świecie. Jak się okazało nie taki diabeł straszny. Przegrał ze mną dość jednostronnie 3-1, nie mając nic do powiedzenia. Niestety ta dobra gra w pierwszym meczu nie przełożyła się na drugi mecz. Demetri zagrał pięcioma obrońcami i po jednej z 2 lub 3 akcji strzelił mi bramkę. Pomimo mojego natarcia nie udało mi się strzelić gola i trzeci mecz miał rozstrzygać o awansie z grupy. Mecz z Larą (Chile) był niezwykle ciekawy. Remis nie dawał mi nic, a raczej dawał bilet powrotny do ręki. Podszedłem do meczu na "lajcie" co mnie zgubiło. Po strzelonej bramce myślałem, że nastrzelam mu, aż miło, niestety stało się odwrotnie i to Lara doprowadził do wyrównania. Końcówka meczu to prawdziwa wojna z samym sobą. Z jednej strony opanowanie w rękach, natomiast w środku „zagotowanie”. Na szczęście upór w dążeniu do  strzelenia bramki przyniósł efekt i w  75. minucie strzeliłem bramkę na 2-1. Od tej pory mecz się uspokoił aczkolwiek Chilijczyk miał jeszcze swoją okazję, całe  szczęście piłka mineła słupek i bardzo mocno odetchnąłem z ulgą. Do końca meczu już nic się nie zmieniło i mogłem cieszyć się z awansu. Wyszedłem z pierwszego miejsca w grupie i następnego dnia miałem spotkać się z WiZaKoR`em. Szczerze powiedziawszy nie wiem czemu (może dlatego, że grupa przeciwnika była słaba) wiedziałem, że ten mecz powinienem przejść bez problemu i  zagrać w ćwierćfinale.

 

Uśmiechnięty Bartek zaraz po pierwszym wejściu na halę rozgrywek (WCG 2012 Chiny)

 

Tak jak myślałem, tak też się stało. W pierwszym meczu dnia następnego wygrałem z Kanadyjczykiem 6-3, w drugim meczu za szybko chciałem rozstrzygnąć wynik na swoją korzyść i gra pressingiem nie dała spodziewanego efektu. Kosztem tego była wygrana dopiero w karnych. Dostałem też nauczkę na kolejne mecze.

W ćwierćfinale zapowiadał się arcyważny mecz. Moim przeciwnikiem był astanK – zwycięzca z ESWC 2010 (Electronic Sports World Cup), czyli wtedy kiedy przegrałem polskie eliminacje w finale na konsoli PlayStation 3. AstanK miał 14 lat kiedy wygrywał międzynarodowy turniej, coś niesamowitego. Teraz miał 16 lat i był bardzo łagodnie mówiąć "nieokrzesany". Wyglądało jakby mnie nie lubił chociaż pierwszy raz mnie widział. Do  momentu kiedy wygrywał (pierwszy mecz wygrał 2-0) siedział spokojnie. Nerwy zaczęły się kiedy to ja wygrałem drugi mecz po karnych. W trzecim spotkaniu krzyczał jak mu nie wychodziło i często spoglądał na mnie (siedziałem niewzruszony). Ja grałem cały czas swoje. Rozgrywałem bardzo dobre zawody i wiedziałem, że jak nie dziś to nigdy. Straciłem pierwszą bramkę ale dość szybko wyrównałem i dalej toczył się niesamowity pojedynek. Praktycznie piłka nie opuszczała środka boiska. Z obydwóch stron super defensywa. Jednak to francuz nie wytrzymał presji w ostatnich minutach spotkania i niespodziewanie wyszedł obrońcą, zostawiając niekrytego K.P. Boatenga (Grałem AC Milanem, Ibrahimovic wygrywał większość główek a na tym się opierała gra - wrzutki), któremu idealnie udało mi się podać po czym pozostawała do wykończenia akcja sam na sam. Skończyłem ją idealnie i w 90. minucie wyszedłem na prowadzenie 2-1! Złość francuza można było usłyszeć na drugim końcu Sali. Najbardziej zirytowało mnie jednak to, że uciekł po meczu i nie podał ręki. Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego. Nie ma co przeżywać, gbur i tyle. Najśmieszniejsze było jak zasłaniał swoją twarz szalikiem podczas meczu i widać było tylko jego oczy.

 

z "Paladynem" - reprezentantem polski Warcrafta 3 w Chinach na WCG 2012

 

W półfinale zmierzyłem się z bardzo sympatycznym Argentyńczykiem - Patanem. Super gość, można było pogadać (mówił, że Argentynki słyną z dużych piersi). Dowiedziałem się również, że jego dziadek był Polakiem, to był szok. Znał kilka słów po polsku, w szczególności   to na „K” ! Do meczu przystąpiliśmy jednak w pełni skupieni. Wiedziałem doskonale jak gra Patan, oglądałem wcześniej jego mecze. Jedno było pewne i sam sobie to powiedziałem przed meczem: "Bartek, jak zagrasz swoje  - on nie ma z Tobą najmniejszych szans". Tak właśnie było, Argentyńczyk grał szybką piłkę, a ja lubię ten styl najbardziej, gdyż gra mi się na niego najłatwiej. Przeciwnik miał swoje sytuacje, ale to jednak ja byłem skuteczniejszy i po dwóch meczach awansowałem do finału. Niesamowite uczucie, radość, poczucie spełnienia, a co ciekawe w ogóle nie pomyślałem o nagrodach. Były w tym momencie mało znaczące, najważniejszy był medal, a ten miałem już pewny.

Miałem nadzieję zagrać finał z Ukraińcem - Yozhykiem. Niestety przegrał on pechowo z deto po karnych (dwa razy) i tym samym to z Niemcem przyszło mi się zmierzyć.

 

Jak było? Najlepiej zobrazuje Wam to film, warto obejrzeć ! :)

 

 

No tak, przegrałem. Ktoś zapyta czy czułem się zawiedziony? Kiedy wyszedłem z kabiny, podziękowałem deto za mecze, podziękowałem za doping zgromadzonej publiczności, było tam mnóstwo ludzi, szok! Poszedłem za scenę gdzie czekał na mnie reporter TVN. Powiedziałem wtedy to co myślałem. Byłem zadowolony z drugiego miejsca, wiedziałem że w meczach więcej zrobić już chyba nie mogłem. Mecze były wyrównane a deto to najwyższa możliwa półka. Smutek przyszedł dopiero kiedy oglądałem powtórkę meczu i kiedy oglądam  do dziś stwierdzam, że to FIFA zadecydowała w ostatnim meczu kto ma zdobyć złoto.

 

Po turnieju nadszedł czas na odpoczynek i  zwiedzanie  Szanghaju, sponsorowane przez organizatora wyjazdu - firmę Samsung Polska. Wtedy też padła pierwsza propozycja od przedstawiciela Samsunga, czy nie chciałbym wystąpić w "Dzień dobry TVN", oczywiście się zgodziłem bo przecież to super przygoda i jak się okazało dopiero początek drogi, o której nigdy bym w życiu nie pomyślał.

 

Zaraz po przegranym finale. Zdjęcie z Mistrzem Świata Kai "deto" Wollinem

 

Po przylocie do kraju, w każdych mediach trąbiono o tym, że Polak został V-ce Mistrzem Świata w FIFE. Polak ze srebrem i różne inne. Już w autobusie dzwonił  do mnie reporter polskiego radia Trójka. Rozmawialiśmy w Złotych Tarasach. Po południu był już umówiony wywiad w Radio Czwórka, a mój manager majki już dzwonił do mnie kiedy mam czas żeby TVN24 przyjechało do mnie do domu nagrać reportaż. Działo się naprawdę coś niesamowitego wokół mojej osoby. Później już po kolei, każdy dzwonił żeby umówić się na krótki wywiad. Tym samym odwiedziłem: Radio Zet, Radio Merkury, Radio ESKA, WTK na żywo w SPORCIE! (lokalna poznańska telewizja) i wisienka na torcie czyli wizyta w Dzień Dobry TVN. To było dla mnie wyzwanie. Mimo, że dobrze czuje się przed kamerą to jednak miliony ludzi przed telewizorami, program na żywo i szary ja na antenie. Cały wyjazd był fajnie zorganizowany i opłacony. Dostałem pokój w warszawskim Sheratonie.Do dziś nie zapomnę, jak kelner na śniadaniu pytał mi się czy wszystko smakuje. W Dzień Dobry TVN wypadłem według mnie bardzo dobrze. Fajne przeżycie i gratulacje od Pana Michała Żebrowskiego, wspólne zdjęcie, naprawdę super. Potem spijałem śmietankę tego sukcesu. Oferta w EA wzrosła, a dodatkowe gratyfikacje otrzymywałem poprzez współpracę z Agito.pl oraz Dragonborns.net. W kilku słowach, trzeba było długo zaciskać zęby żeby coś osiągnąć. Potrzeba było również inwestycji - 6200zł WCG Korea 2011. Ale także czasu. Mogę tylko śmiało powiedzieć, że nigdy nie odmówiłem żadnego wyjścia „bo FIFA”! Zawsze spotykałem się ze znajomymi i nigdy gra mi w tym nie przeszkadzała (czasami tylko trzeba było manewrować z godzinami wyjść).

 

Wizyta TVN24

 

Najciekawsze w tym wszystkim było podejście najbliższego otoczenia do mojej gry w FIFA. Od roku 2004 do 2010 było zazwyczaj gadanie mamy, że to tylko strata czasu, że za naukę mam się wziąć (kto tego nie miał), chociaż nigdy nie byłem w tarapatach w szkole, zawsze poziom był średni ale stabilny.

Kiedy wygrałem pierwsze pieniądze, moi rodzice co raz częściej śledzili poczynania swojego syna w zawodach. Doszło do tego, że finał WCG w Chinach oglądali o 4 w nocy przed komputerem, bracia również. Oglądali także znajomi. Odzywali się do mnie z gratulacjami. Nawet dziewuchy, o których bym nie pomyślał, oglądały w nocy moje mecze. Generalnie mega pozytywnie odebrany sukces. To bardzo fajne uczucie, kiedy spływa do ciebie tyle pozytywnych słów w jednym  czasie.

Jedyną smutną rzeczą w tym wszystkim była Gazeta Wyborcza. Na samo zaproszenie  patrzyłem już z przymrużeniem oka. Dostawałem bardzo dziwne pytania, wszystko było nagrywane na dyktafon. Co ciekawe, pytania były tak skonstruowane abym wyszedł na nerda, który zawalił wszystko i grał tylko w grę. W moim mniemaniu nie  odpowiedziałem tak jak chcieli a wywiad się po prostu nie ukazał. Szukali taniej sensacji, która się sprzeda a gówno za przeproszeniem ich obchodził sukces Polaka za granicą.

 

Podczas Intel Extreme Masters 2013 w Katowicach

 

W FIFA 13, sezon przespałem, kibicowałem bardziej drużynie LoLa w DragonBornsach, niż zajmowałem się grą. Uczestniczyłem bardziej w projektach od Agito - "iGranie z Bartasem" czy też reklama FIFA 13 na Święta. Przy tej współpracy spotkałem się z takimi sławami jak: Jerzy Dudek, Kuba Giermaziak, Katarzyna Pakosińska, Jacek Gmoch a także piłkarzami Legii - Rafałem Wolskim i Michałem Żyro. Przy okazji również poznałem Maćka Dowbora, z którym grałem również online w FIFĘ. Teraz Maciek zabiegany w triatlonach i telewizji, ale mam nadzieję że jeszcze się zmierzymy. Zapalony gracz wirtualnej kopanki - zdecydowanie.

 

W marcu 2013 roku udało nam się dzięki DragonBorns.net wyjechać z chłopakami na turniej do Kopenhagi. Niestety niejasne przepisy spowodowały, iż mimo awansu do Top 4 turnieju nie udało się stanąć na "pudle". Stało się tak głównie dlatego, iż w półfinale i meczu o trzecie miejsce, gra była ustawiona na "szybką", a ja niestety na takiej nie potrafiłem grać. W eliminacjach przestawiałem na wolną bo myślałem, że jest tak jak na każdym turnieju. Okazało się inaczej i zgarnąłem 250 zł, które przeznaczyliśmy na pobyt w "Christiania" (wygooglujcie sobie). Wyjazd z Versusem i majkim był bardzo udany, przede wszystkim dlatego że podczas "kariery" to był jedyny wyjazd zagraniczny na jakim byliśmy - w pełni zasponsorowany przez organizację, w której graliśmy.

 

Podsumowanie i Podziękowania

 

Jak wiecie lub nie wiecie po FIFA 14, kiedy zdobyłem jeszcze V-ce Mistrzostwo Polski FIFA Ultimate Team, postanowiłem zakończyć karierę profesjonalnego gracza. Zacząłem pracę i nie ma już czasu na treningi, a przede wszystkim nie ma do czego trenować. Wszystkie turnieje zostały usunięte z powodu "braku opłacalności". Oczywiście mówię o tych najbardziej prestiżowych. Nawet WCG już nie ma. Mam co robić w życiu, a do FIFY wracam tylko wtedy kiedy siadam do niej ze znajomymi przy piwku. Chętnie uczestniczę w projektach, więc jak macie jakiś ciekawy to chętnie go wesprę.

 

Podczas gry w FIFA poznałem wielu wspaniałych graczy, kumpli, organizatorów, czy też przedstawicieli różnych firm! Czas zatem na krótkie podziękowania, najważniejsze jakie mogą być.

 

Michał "Versus" Majtyka - za ciągłe wsparcie na turniejach, kiedy ja wątpiłem - Ty zawsze wierzyłeś. Myślę, że również dołożyłeś cegiełkę do sukcesu! Jedyne czego możesz żałować to  moment kiedy zacząłeś dobrze grać i wtedy akurat ja byłem na scenie (EPS IV)!

 

Ania Szarska/Tomasz Jarzębowski - za danie mi możliwości rozwoju jako gracz, a także udziału w projektach organizowanych przy EA.

 

Sebastian "Master" Kiecza - za przyjęcie mnie do organizacji w trudnym momencie, za wiarę, i za "zimną głowę". Chyba już zawszę będzie mi chodzić to określenie po głowie.

 

Maciej "polsilver" Wojdyga - za pierwszy kontrakt i mianowanie profesjonalnym graczem, ale przede wszystkim za serce włożone w rozwój CEFO podczas mojego pobytu właśnie pod Twoimi skrzydłami ! To było coś więcej niż zespół!

 

Blanka Fijołek - za otwarcie bram świata telewizji.

 

Grzegorz Stańczuk - za pomoc i ogarnianie wszystkich spraw związanych z wywiadami ;)

 

Michał "majki" Dudko - za pełną profeskę podczas pełnienia managerki w MaxFlo! O co Cię po prosiłem, było  to załatwione, to się ceni!

 

Krzysztof Pikiewicz - za współpracę na lini Agito - ESL - Bartas!

 

Wszystkim za wsparcie w najważniejszych momentach, a także za mądre słowa od Pauliny Sobolewskiej!

 

Trochę Was zmęczyłem ! Ale  to już koniec! Trochę tego było!

 

Dzięki! Pozdrawiam!

 

B.T. "Bartas"

 

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]