Kariera e-sportowca: Bartosz 'Bartas' Tritt - część pierwsza - Publicystyka

00
Bartosz 'Bartas' Tritt

Cześć! Pewnie wielu z Was mnie nie zna, dlatego zacznę od przedstawienia się. Nazywam się Bartosz Tritt, mam 24 lata, mieszkam i pochodzę z Poznania. Ponadto zawodowo zajmowałem się "graniem w grę", czyli tym, o czym będę tutaj pisał - w skrócie opowiem Wam jak się to zaczęło, co było kluczowe w osiąganiu sukcesów, a także jak długą drogę trzeba było przejść aby wejść na szczyt (no prawie szczyt).

 

Wszystko zaczęło się dość spontanicznie kiedy jeszcze uczęszczałem do gimnazjum. Do gry w FIFA namówił mnie kolega, na co przystałem bardzo szybko. Najpierw wspólne spotkania i gra na jednym komputerze, z czasem przerodziły się w grę prze internet. Pierwsze kroki stawialiśmy grając tylko między sobą, bo nie mieliśmy pojęcia jak szukać graczy (wtedy jeszcze graliśmy poprzez połączenie bezpośrednie - Direct IP). MacMocca - taki pseudonim nosił Maciej Grabianowski, dużo szperał po stronach internetowych aby znaleźć jakiekolwiek turnieje. Stało się tak, że trafiliśmy dość szybko na jedną z bardziej prestiżowych lig (Polska Liga FIFY). Niestety owa liga już trwała i nie mogliśmy się do niej zapisać. Do dziś jednak pamiętam jak siedziałem na kanale IRC i oglądałem wyskakujące wiadomości z bota, który pokazywał kiedy ktoś uderza na bramkę, czy też strzela gola. Tak, tak, w tamtych czasach nie było streamów gdzie można było puścić obraz, a jedynie komentarz live (pisany). Można było tylko wyobrażać sobie, co dzieje się na boisku. Mimo tego, emocje były zdecydowanie większe niż podczas oglądania streamu, 300 osób komentujących na żywo, robiło swoje. Pamiętam, że wtedy wygrał Suprise, który w FIFA 2004 był po prostu nie do pokonania. Jako młody chłopak „zajarany” faktem, że istnieją takie rozgrywki i możliwośc rywalizacji, od razu pomyślałem sobie, że zagrać z taką osobą to byłoby coś. Wtedy jeszcze myślałem, że to nierealne (byłem nieznany, a z takimi graczami ci lepsi nie chcieli nawet grać sparingów).

 

 

Pierwszy LAN

Żeby było śmiesznie, na początku nie wiedziałem co to jest LAN! (hehe). Pierwsza moja styczność z turniejem offline to 2004 rok, koniec października na Poznań Game Arena. Jak tylko wszedłem do hali targowej MTP, zacząłem się trząść patrząc na telebimy i coś co wcześniej nawet mi się nie śniło. Wiedziałem natomiast po co przyszedłem, żeby się dobrze bawić i powalczyć. Gracze ze "sceny" nie wiedzieli kim jestem. Byłem skazany na pożarcie przez starszych wyjadaczy. Co ciekawe runda za rundą a Bartas cały czas nie chciał odpaść. Nie pamiętam już jak się toczyły mecze, ale wiem, że w półfinale zmierzyłem się z zawodnikiem o nicku France7, również nieznany społeczności „scenowiczów”. Przegrałem po dość wyrównanym pojedynku, a mój przeciwnik wygrał turniej, pokonując w finale znanego już wtedy Acera. Ja natomiast zwyciężyłem w meczu o 3 miejsce zaliczając spory sukces już na początku swojej przygody z FIFA. Wygrałem wtedy myszkę wartą 300zł i byłem w niemałym szoku, że da się coś wygrać w turnieju w grę komputerową (myszka przetrwała 5lat).

 

 

Zaraz po turnieju na PGA, zaczęły się nawiązywać nowe znajomości a przy tym nowi chętni do gry przez internet. Pierwszymi dwoma osobami, które napotkałem na swojej drodze to Krzysztof Nowak (Chamagol) i Damian Rosocki (Szczurek). Do dziś nie zapomnę lagów, które towarzyszyły meczom ze Szczurkiem, to był jakiś szok, a internet 128mb dawał o sobie znać. Swoje początki w FIFA pamiętam głównie z tego, że bardzo dużo grałem, zawsze chciałem być najlepszy, starałem się poprawiać swoje błędy i cały czas dążyć do doskonałości. Razem z wyżej już wymienionymi chłopakami wystartowaliśmy w Drużynowych Mistrzostwach Polski. Radziliśmy sobie dość dobrze, a wszystko dlatego, że kiedy zacząłem lepiej grać to wpadały mi głupie pomysły do głowy i występowałem pod kilkoma różnymi nickami w jednej drużynie. To szybko jednak obróciło się przeciwko całemu zespołowi i niestety odebrano nam wszystkie tak zdobyte punkty. Głupie zachowanie z mojej strony, ale wybaczcie, byłem jeszcze bardzo młody...

 

 

Po kilku miesiącach gry, kiedy już trochę zaznaczyłem swoją obecność na scenie FIFA, przyszło mi się zmierzyć z wcześniej wspomnianym mistrzem, a mianowicie Suprise`m. To było dla mnie wielkie wydarzenie i dużo przygotowywałem się do tego meczu. Stres i pot dokuczały mi przed pojedynkiem. Zarazem, była to chęć pokazania się z jak najlepszej strony i uświadomienie innym, że powinni się ze mną liczyć. To był dwumecz, pierwszy przegrałem dość gładko, ale drugi przejdzie do historii, mimo że do 81 minuty przegrywałem 1-4, to jeszcze udało mi się wyprowadzić w 90 minucie na 4-4. Na scenie niedowierzanie, mistrz traci punkty z "nowym". To było coś co wtedy było ciężkie do zrozumienia. Wygrałem z kimś kto potrafił grać "bugami", czyli wykorzystując błędy gry. Wydaje mi się, że od tamtego momentu zacząłem zyskiwać krok po kroku szacunek. Kończył się wtedy sezon FIFA 2004 i liczyłem  na mocne wejście w sezon 2005!

 

W FIFA 2005 zacząłem dość mocno naciskać na czołówkę. Już na samym początku Drużynowych Mistrzostw Polski, a dokładniej w 2 kolejce, pokonałem dwukrotnie gracza pierwszej kolejki i od tamtego momentu można powiedzieć, że stale znajdowałem się w Top 20 graczy w Polsce. Niestety, przy różnego rodzaju turniejach brakowało postawienia kropki nad "i". W decydujących momentach „paliłem” się i nie wykorzystywałem w pełni swoich umiejętności. W sezonie 2005 zaczęły interesować się mną gamingowe organizacje. Wybrałem wtedy Undisputed Clan Poland i w tych właśnie barwach pojechałem na PGA 2005. Po raz kolejny (już nie anonimowo) zdobyłem trzecie miejsce. Co ciekawe, w drugiej rundzie grałem wtedy z moim managerem organizacji i strzelił mi bramkę na 1:0 kiedy ja miałem złe ustawienia KLAWIATURY (tak wtedy jeszcze grałem na klawiaturze). Mimo jego chęci o anulowanie wyniku, czułem się tak pewnie, że zostawiliśmy wynik 0-1 a skończyło się 7-2 dla mnie. Niestety w półfinale przegrałem wtedy z ColA i zakończyłem turniej na 3 pozycji. Pozostał niedosyt. Za pierwsze miejsce w tamtych czasach Jaro dostał oryginalną piłkę Roteiro.

 

FIFA 2006 to tak naprawdę niedźwiedzi sen. Mój rozwój jako gracza był znikomy. Zdobyliśmy z chłopakami V-ce Mistrzostwo Drużynowe Polski (Team NearGames) co było wtedy niesamowitą niespodzianką. Mieliśmy skład, który potrafił wygrać z każdym. Niestety w finale zadziałała presja. Graliśmy wtedy z ekipą PGS, w której grali reprezentanci kraju. Mecz był dość wyrównany ale zabrakło zimnej krwi i niestety, porażka. Po tym, jakby nie patrzeć sukcesie, połowa naszego zespołu została zakontraktowana w Voodoo Gaming. Tutaj ciekawostka - dostałem wtedy propozycję gry za 150 zł miesięcznie, ale pod jednym warunkiem. Całe Team NearGames miało przejść do Voodoo. Niestety nie został  on zaakceptowany i mimo, iż ja twardo stałem przy swoich to kilka osób się wykruszyło i wolało grać za 150 zł niż grać z kumplami. Bardzo nad tym ubolewałem bo zawsze stawiałem "swoich" ponad kasę.

 

W FIFA 2006 udało mi się awansować do Mistrzostw Polski. Niesamowite przeżycie i równie niesamowity wyjazd do Warszawy. Pierwszy raz pojechałem na turniej poza granice swojego miasta, wtedy jeszcze ze starszym bratem. Na hali EXPO w Warszawie niestety zabrakło mi totalnie ogrania, a na dodatek stres zżarł mnie totalnie i już po fazie grupowej mogłem jechać do domu. Pierwszy raz się na sobie zawiodłem jeżeli chodzi o FIFA. Potrafiłem wiele, a wyszło bardzo, bardzo słabo....

 

Finałowy mecz Ligi Cybersport 2010

 

FIFA 2007 to tak naprawdę jeden z dwóch przełomów w mojej karierze. Dlaczego? Wygrałem swój pierwszy poważny turniej. Organizowany przez bladego, chyba jeden z najlepszych turniejów w jakim grałem: kameralna atmosfera w kafejce e24 w Poznaniu (już jej nie ma - NIESTETY), noc i turniej w FIFA. Czego chcieć więcej? Zimnego piwka... :D. Było naprawdę super, każdy walczył o swoje. Nie zapomnę meczów z Wojtasem, który wtedy był w niesamowitej formie a ja mimo wszystko go ograłem. W mojej pamięci utrwaliło się również jego zdenerwowanie. Świetne mecze i mnóstwo emocji, rzadko się to spotyka. Wygrałem turniej i zgarnąłem 300 zł, spora sumka jak na licealistę tamtego czasu. W tym sezonie awansowałem również na finały Mistrzostw Polski z eliminacji w Szczecinie. Niestety po ustawce w ostatnim meczu grupowym, nie udało się wyjść do dalszej fazy.  Jednym słowem, turniej nieudany. Jak to mówią, żeby zostać mistrzem, trzeba wygrywać z każdym.

 

FIFA 2008

Niesamowity sezon, już na samym początku pokonałem wszystkich na eliminacjach do Mistrzostw Polski w Szczecinie. W najważniejszych momentach meczów, kiedy przegrywałem, stawiałem na wrzutki z rzutów rożnych... Były one wtedy tak źle zrobione, że po odbiciu piłki od poprzeczki, futbolówka spadała pod nogi napastnika a ten pakował ją do siatki. Taka gra dała mi zwycięstwo i możliwość gry na finałach podczas Poznań Game Arena. Na PGA zakazano gry z rożnych na poprzeczkę i wszyscy stawiali, że odpadnę w grupie. Stało się jednak inaczej. Awansowałem aż do finału a tam uległem koledze z drużyny - Bondarowi po zaciętym meczu 2-1. Bondar wygrał konsolę PlayStation 3 a ja musiałem zadowolić się PlayStation 2. W 2008 roku przekonałem się pierwszy i ostatni raz jak tragiczne w skutkach jest wyjście na imprezę przed turniejem. W niedzielę były Mistrzostwa Polski w których zostałem V-ce Mistrzem, natomiast w sobotę odbywały się finały Coca Cola League. Niestety po piątkowej imprezie z kolegami z organizacji, skończyło się tak że nie byłem w stanie grać i mimo że wyszedłem ledwo ledwo z grupy to już w pierwszym meczu odpadłem z Junajtedem 0-1. Dało to nauczkę na przyszłość i był to pierwszy i ostatni raz kiedy piłem przed turniejem.

 

Mistrzostwa Polski FIFA 2009

 

FIFA 2009-2010

Dlaczego łączę te dwie gry? Bo są praktycznie takie same. A sukcesów spektakularnych brak. Można powiedzieć, że była to stagnacja na scenie. Cały czas dominowały te same osoby, a ja gdzieś w tłumie zniknąłem i za bardzo nie umiałem się odnaleźć. Zacząłem pogrywać więcej na konsoli PlayStation 3, ponieważ to właśnie wtedy zaczęła powoli wchodzić do obiegu. Kolejny awans na Mistrzostwa Polski ale i kolejne mistrzostwa nieudane. W drużynie zajęliśmy 4 miejsce w tzw. Lidze Europy fifowej (09). W FIFA 10 natomiast, zdobyliśmy drużynowe V-ce Mistrzostwo Polski, co było w mojej kolekcji już drugim takim trofeum.

 

Polski przystanek FIWC 2010

 

W FIFA 10 odbyły się finały eliminacji do ESWC (Electronic Sports World Cup), jednej z dwóch najważniejszych imprez w FIFA. Spotkaliśmy się w klubie LUCID w Warszawie. Fajna atmosfera, murowany faworyt - Bartosz 'hom3r' Piętka, który chyba najwięcej ze wszystkich uczestników grywał na PlayStation 3. Ja niepewny, krótki trening przed turniejem i tak naprawdę nie wiadomo było czego się spodziewać. Jak się okazało, zagrałem niesamowity turniej. O wyjście z grupy rywalizowałem z Sanczezem i mimo,  że przegrywałem bodajże 1-3 (nie awansowałbym wtedy) wyszedłem na 5-3 i tym samym awansowałem kosztem hom3ra. (Bartek, nie było wtedy żadnej ustawki). Szok i niedowierzanie, zagrałem świetny mecz. I pamiętny finał, który przegrałem z prostych przyczyn - presja. Za bardzo chciałem i nie mogłem nic zrobić. Stres, uciekający czas, a przed oczami wyjazd na finały do Paryża. Tak mnie to wszystko sparaliżowało że Sanczezik ograł mnie w prosty sposób i to on wybrał się w niezapomnianą podróż. Ja niestety długo rozpamiętywałem ten finał, aż do czasu FIFY 11...

 

Koniec części pierwszej

 

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]