Dominacja Pokemonów - Publicystyka

00
ravn

Pokemony. Od 1995 roku Kieszonkowe Potwory praktycznie opanowały świat i stały się prawdziwym fenomenem także w Polsce. Co kryje niesamowita wręcz popularność tych kolorowych stworzeń, jakim sposobem trafiły nie tylko do dzieciaków, ale też całej rzeszy dorosłych ludzi? Postaram się o tym opowiedzieć.

 

Początki

 

Fenomen Pokemonów łączy się bezpośrednio z istnieniem konsolek przenośnych. Kieszonkowe Potwory pierwszy raz ukazały się w Japonii na handheldzie Nintendo, Game Boyu – wbrew wielu opiniom, to właśnie gra była pierwsza, anime powstało później. Niezwykle wysoka sprzedaż Pokemon Green sprawiła, że twórcy szybko postanowili rozprowadzić swój produkt daleko poza granice Kraju Kwitnącej Wiśni – zgodnie z przewidywaniami, świat dał się porwać nowej modzie, a wersje Red, Blue oraz Yellow (edycję Zieloną wydano tylko w Japonii) nie tylko znalazły wielu nabywców, ale też nakręciły sprzedaż Game Boya, stając się kolejnym po Super Mario system sellerem Nintendo. Jak wspominałem w artykule dotyczącym handheldów, trend ten utrzymał się do dzisiaj, czego najlepszym przykładem może być niedawny sukces Pokemonów X i Y, oraz towarzyszący mu wzrost popularności 3DSa. Co sprawiło, że pozornie prosty RPG o dość umownej grafice dał początek wieloletniemu fenomenowi? Moim zdaniem na taki obrót sprawy wpłynęło kilka czynników – jedne bardziej znaczące, inne mniej.

 

Czy już wszystkie masz?

 

Warto spojrzeć przede wszystkim na tematykę Pokemonów. Dzieciak wraz z wybranym stworem wyrusza ku wielkiej przygodzie i marzeniom o sławie (np. pokonanie ligi), stara się zdobyć jak największą ilość kolejnych potworków, a później je wytrenować. Już w samym założeniu dostajemy kilka elementów, które przemówią do różnych grup wiekowych. Przygoda, wyzwania, ogromne możliwości kolekcjonowania, długie treningi i szkolenie wybranych stworów – a wszystko to okraszone pozornie prostym systemem walki, który pozwala na satysfakcjonującą grę także najmłodszym. Dzieciak bez problemu da sobie radę z przejściem tytułu, a dorosły i bardziej wymagający odbiorca otrzyma zaskakującą ilość możliwości, o których zaraz postaram się opowiedzieć. Otóż, gra nie została sprowadzona jedynie do monotonnego grindowania kolejnych Pokemonów – każdy stworek opisany jest kilkoma statystykami, na które, jak się okazuje, możemy mieć naprawdę spory wpływ! Ma to szczególne znaczenie przy starciu z żywym graczem, gdzie nie liczy się tylko poziom stwora, ale też każda umiejętność (odpowiednio dobrana i rozwinięta). Aby zdobyć perfekcyjnego Pokemona musimy… działać na zasadach znanych chociażby z genetyki! Jak zapewne wiecie, naszych podopiecznych możemy w większości przypadków rozmnożyć, jeśli nie normalnym sposobem (samiec + samica), to z Ditto, mogącym przybrać kształt dowolnego stwora - pisząc w dużym skrócie, musimy parzyć ze sobą potworki o jak najlepszych statystykach, by po jakimś czasie uzyskać oczekiwane rezultaty. Brzmi prosto, jednak w rzeczywistości wymaga skupienia, doskonałego rozeznania oraz pełnej świadomości efektu, jaki chcemy uzyskać. Temat jest na tyle głęboki, że można by pisać o nim godzinami! Jedyną wadą takiego rozwiązania jest fakt, że zasady rozmnażania (breedingu) dają realną przewagę dopiero przy pojedynku PvP. Świetną decyzją było też wybranie dziecka na głównego bohatera. Młodsi gracze bez problemu mogli wczuć się w postać, a nawet przenieść emocje poza ekran konsolki, marzyć o przygodzie (podobnie jak w serii książek o Potterze), starsi natomiast otrzymali świetną grę RPG i możliwość ponownego posmakowania beztroskiego dzieciństwa. Owszem, wielu dorosłych taką formułę z góry odrzuciło jako infantylną - także za sprawą anime, które faktycznie mogło zniechęcić dojrzalszą widownię. Koniec końców, serial i filmy miały trafić głównie do dzieci – co było genialnym zagraniem.

 

Dominacja

 

Jak wspominałem przy okazji artykułu o handheldach, w wielu przypadkach to właśnie anime stało się punktem zwracającym dzieciaka ku przenośnym konsolkom. Tak było w moim przypadku, a także wśród wielu znajomych. Ale oprócz serialu pojawiły się także gadżety, różnego rodzaju zabawki, od tanich podróbek z papierniczego (aczkolwiek nieźle wykonanych), aż po drogie, oficjalne figurki. Dodajcie do tego płyty i kasety z muzyką, naklejki, filmy kinowe, oraz mój ulubiony bajer – karty. To był gadżet, który chyba najlepiej oddawał ideę przenośnych produkcji! Wielu gromadziło gigantyczne talie, setki, a nawet tysiące kart – często nigdy nie próbując nawet zagrać (osobiście także przekładałem kolekcjonowanie nad samą rozgrywkę). Nigdy nie zapomnę, jak próbowało się dorwać jakąś rzadką sztukę, np. Charizarda – ktoś z taką kartą był królem podwórka. Z perspektywy czasu nie sposób nie docenić perfekcyjnego marketingu stojącego za Pokemonami, skoro nawet dzisiaj patrzymy na tamte czasy z rozrzewnieniem lub co jeszcze lepsze, nadal zagrywamy się w kolejne odsłony serii.

 

Następnym ważnym elementem są projekty Pokemonów, oraz świat przedstawiony, który bardzo przypomina ten rzeczywisty, będąc przy tym całkowicie odmiennym. Kieszonkowe potwory są niesamowicie zróżnicowane już od pierwszych odsłon serii, gdy było ich „zaledwie” 151 (obecnie jest ich ponad… 700!) – mogliśmy znaleźć stworzenia przypominające rośliny, smoki, jaszczurki, ryby, mityczne, rzadkie istoty (np. Mew, czy któryś z legendarnych ptaków), a nawet efekty klonowania (Mewtwo). Wraz z kolejnymi generacjami Pokemonów przybywało, jedne były przyjmowane bardziej, inne mniej entuzjastycznie, jednak generalnie trudno wskazać projekt wybitnie nieudany czy nawet mocno odstający od reszty. Przy tej ilości stworów jest to wręcz zaskakujące. Warto też zwrócić uwagę na to, w jaki sposób zostały one wpasowane do świata przedstawionego – pływające stwory złapiemy na wodzie (np. łowiąc je na wędkę), część w specjalnych strefach safari, na inne natkniemy się buszując w trawie (znakomita większość stworów) czy jaskiniach, a dorwanie rzadkich sztuk wymaga często znalezienia ich kryjówki. Genialna sprawa, zaprezentowany świat jest naprawdę spójny i widać, że Pokemony stanowią jego integralną część, nie są dodatkiem czy zapychaczem. Co więcej, każde miasto posiada specyficzną aurę! Spójrzym chociażby na sławne Lavender Town z pierwowzoru – powstała nawet miejska legenda dotycząca pierwszego wydania gry, jakoby motyw przewodni miasta miał wywoływać u dzieci napady lęku, agresji, czy nawet powodować śmierć! Jeśli jesteście zainteresowani, to o Pokemonach można znaleźć jeszcze kilka opowieści z dreszczykiem i zdecydowanie warto się z nimi zapoznać.

Nic tak nie podkreśla jednak siły marki, jak różne próby pobicia jej sukcesu . Wraz z rosnącą popularnością przybywało seriali i gier wzorowanych na Kieszonkowych Potworach, jednak żadna inna marka nie była w stanie dorównać Pokemonom. Szczególnie w pamięci zapadły mi Digimony, które zadebiutowały pod postacią figurek firmy Bandai. Początkowo odniosły spory sukces, jednak z biegiem czasu dominacja Kieszonkowych Potworów stawała się coraz wyraźniejsza, by w końcu zepchnąć konkurencję na margines. Moim zdaniem szkoda, bowiem Digimony miały spory potencjał - alternatywa skierowana do nieco starszego odbiorcy, nie będąca (jak się czasami uważa) zwykłym klonem, mogła sporo namieszać. Pokemony dominowały i dominują nadal, a ich fenomen długo jeszcze nie zgaśnie.

 

Jedyny król

 

Gdy w 1995 roku na rynek trafiły pierwsze Pokemony, nikt nie przypuszczał, że będzie to początek gigantycznego, ogólnoświatowego fenomenu, który nie tylko nie skończy się po roku czy dwóch, ale rozwinie z biegiem lat do niebotycznych rozmiarów. Świat Kieszonkowych Potworów ujął całe rzesze ludzi, niezależnie od wieku czy kultury - wielu twórców próbowało powtórzyć sukces Pokemonów, jednak nikomu się to nie udało.  

 

Autor: Jakub ‘ravn’ Łakomy

Z klawiaturą i myszką na biurku, konsolką w kieszeni lub padem w ręce jestem niemal od zawsze. Zajarany kinem, literaturą, muzyką, sztuką i motoryzacją, często z aparatem i długopisem. Gry są dla mnie emocjami - tego przede wszystkim szukam, doceniam za klimat i magiczne „to coś”. 

O autorze
ravnravn
54 0

Z klawiaturą i myszką na biurku, konsolką w kieszeni lub padem w ręce jestem niemal od zawsze. Zajarany setką różnych rzeczy. Gry doceniam za emocje, klimat i magiczne „to coś”.

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]