Copernicon 2014 - Growa relacja z fantastycznego konwentu - Publicystyka

00
Bramin

Spisywanie interesujących nas punktów programu, gromadzenie jak największej ekipy, zdobywanie informacji organizacyjnych konwentu. Tak mniej więcej wyglądały nasze ostatnie tygodnie przed wyjazdem na Copernicon. Wreszcie nadszedł ten czas  - grupka nerdów wybrała się po raz pierwszy na swój długo wyczekiwany konwent. Jednak czy warto było wyłączyć swoje maszyny oraz dać ostygnąć myszkom i padom, by spędzić weekend z 2 tysiącami ludzi o podobnych zainteresowaniach? Zdecydowanie tak!

 

Jak podają organizatorzy - konwent odwiedziło ponad 2 tysiące osób. To dużo zważywszy na fakt, że w zeszłym roku było ich "zaledwie" 1400. Liczba ta najdobitniej dawała się we znaki na sleep roomie, ale o tym za chwilę. Jeśli porównamy te statystyki z konkurencyjnym Pyrkonem, to rzeczywiście trzeba przyznać, że Copernicon nieco odstaje od swojego starszego brata. Nie oznacza to wcale jednak, że konwent jest gorszy jakościowo. Zobaczcie jakie atrakcje czekały na zwiedzających.

 

Najprościej będzie mi opowiadać jeśli będę przywoływał moje punkty z konkretnego dnia tak, by niczego nie pominąć. No więc tak: Niestety nie zdążyliśmy na oficjalne otwarcie imprezy - spóźniliśmy się o około pół godziny. Kiedy szliśmy odebrać akredytację i spotkać się z resztą znajomych rzuciły nam się w oczy liczne bardziej lub mniej znane nam cosplaye. Od mangi, po gry i filmy. Ciężko wymienić je wszystkie, ale w pamięć zapadły mi cosplaye ze Star Wars, Thora, Naruto, Wiedźmina, Lola, Stalkera oraz (widocznego powyżej) Far Cry'a. Najbardziej jednak ucieszyli mnie panowie z poniższego zdjęcia. Cytując kolegę: "Łał, Jezus z Minigunem!!!"

 

 

Pierwsza prelekcja na jaką się wspólnie udaliśmy dotyczyła immersji i burzenia "czwartej ściany" w grach. Poprowadził ją młody pan z Gamedec.Ukw. Muszę przyznać, że wszyscy uczestniczący w panelu mówili niezwykle mądrym językiem przytaczając przykłady z różnych gier od serii Metal Gear zaczynając na Far Cry 3: Blood Dragon i Wiedźminie kończąc. Na sali donośnie udzielały się dwie osobistości: Katarzyna Czajka z blogu Zwierz Popkulturalny, oraz "randomowy" gracz. I o ile pani Kasia wygłaszała swoje przemyślenia z szacunkiem do prowadzącego, to o tyle "randomowy NPC" upierdliwie dodawał swoje mało trafne komentarze tak, by zabłysnąć wiedzą. W każdym razie prelekcja przypomniała mi jak wielki potencjał do konwersacji i nauki mają gry.

 

 

Dwaj moi zafascynowani Warcraftem koledzy (i jeden mniej) postanowili wybrać się na 2-godzinną prelekcję o tejże właśnie grze. Jako że podzielam poglądy tego trzeciego, postanowiłem udać się z przyjacielem na inny panel - Gaming w Popkulturze. Cóż, tutaj niestety odnotowałem wyraźny spadek jakości względem poprzedniej prelekcji. Temat był całkiem fajnie poruszony, ale nierozwinięty. Dwaj prowadzący przywoływali temat na podstawie egranizacji np. Postala czy Need For Speeda, oraz książkowych adaptacjach Assassin's Creed, Diablo, WoW-a czy nawet... Minecrafta. Na sam koniec porozmawialiśmy trochę o stereotypie gracza - pryszczatego nerda. Panel zrobił na mnie nieco gorsze wrażenie niż ten o immersji. Po jego zakończeniu spotkaliśmy się z wyżej wspomnianym trzecim kolegą który twierdził, że facet na prelekcji zrobił mu wodę z mózgu. I rzeczywiście, nawet ci znający Warcrafta przyznali, że prowadzący baaaardzo dobrze przestudiował uniwersum tejże gry.

 

 

Ostatnia prelekcja tego dnia na jakiej byliśmy mówiła o sposobach radzenia sobie w czasach Apokalipsy. Prowadzący panel Grzesiu był chyba najbardziej interesującą osobą ze wszystkich prowadzących. Wspierając się doświadczeniem wojskowym, oraz bibliografią zaczerpniętą z gier, o dziwo wcale nie pokroju Fallout'a, Metra czy chociażby Wasteland'a. Jeśli tytuł This War of Mine Wam coś mówi to na pewno wiecie o co chodziło prowadzącemu. Nie sposób opisać wszystkie przytoczone przez niego przykłady. Po prostu ogromna dawka ciekawego tematu. Grzesiu mówiąc o koniecznych umiejętnościach w grupie stworzonej na czas kryzysu rozbawił wszystkich stwierdzeniem: "Kałacha potrafię w 10 sekund rozkręcić, a na zimę pierdolonych ogórków nie umiem zadekować."

 

 

Po prelekcji przyszedł czas na turniej Hearthstone. Odrobina e-sportu i rywalizacji była w sam raz na późną porę. Na konwencie zagrać można było na dwóch trybach: tylko karty podstawowe, oraz karty legendarne. Jednemu z moich kolegów udało się nawet zakwalifikować do finału w rozgrywkach z kartami legendarnymi. Niestety nie planowaliśmy być na konwencie w niedzielę. Cóż, bynajmniej satysfakcja została. Brawo Mateusz! Drugi z moich kolegów - Patryk wziął za to udział w turnieju LoL'a 1 vs.1 i, co ważniejsze, również udało mu się odnieść sukces. Sprawa z LoL'em była o tyle ciekawsza, że na konwent zawitała drużyna z Vanem w którym znajdowały się dwa komputery o mocnych bebechach, telewizor, oraz bogaty system udźwiękowienia. Prawdziwy raj dla gracza, czyż nie?

 

 

W nocy część z nas postanowiła zagrać w LARP'a. I o ile dotychczas uważałem, że nie mają one nic wspólnego z grami i są mało interesujące, to o tyle dziś biję się za to w pierś. Scenariusz LARP'a taktował o grupce ludzi którzy ukryli się przed Apokalipsą i szabrownikami w bunkrze. Mistrzem gry był Grzesiu, który tak umiejętnie utrudniał "aktorom" życie, że na sam koniec z 12 osób przeżyły tylko 3. Jeśli nigdy nie próbowaliście LARP'a to koniecznie musicie spróbować, serio. Po akcji poszliśmy do sleep rooma. Było chyba przed godziną 3. I tutaj organizatorom należą się baty. "Sypialnia" miała miejsce na sali gimnastycznej jednego z toruńskich liceów. Miejsca było stanowczo za mało. Dla przykładu - my odpuściliśmy sobie salę i spaliśmy na korytarzu, przy wejściu. Nie było chamstwa, było po prostu za ciasno. Poniżej macie zdjęcie poranka około godziny 8 kiedy to duża ilość osób już czmychnęła z noclegowni. Na szczęście na następną noc udostępniono także salę jednej z podstawówek.

 

 

Przez cały konwent otwarte było również Centrum Sztuki Współczesnej. Można tam było wypić kawę, i wypożyczyć za darmo dowolną planszówkę. Niestety przypomniało mi się wtedy za co nienawidzę planszówek (długie tutoriale). Pomimo naszej rezygnacji rozgrywki toczyły rzesze ludzi, w tym nawet jeden z Simsów który zawieruszył się gdzieś w naszym świecie ;).

 

 

W CSW można też było zobaczyć wystawę zdjęć o tematyce Post-apo. Zgodzicie się ze mną, że twórcom należą się gromkie brawa?

 

 

W sobotę odwiedziliśmy także blok gier konsolowych. Jedni bawili się na turnieju Rockband'a, drudzy woleli natomiast...

 

 

... Drudzy natomiast chcieli się sprawdzić w bardziej typowo konsolowych grach. W jednej z sal znajdowały się 2xPS3, 2xX360, oraz zabytki takie jak PSX czy DreamCast. Mignęła mi też gdzieś jedna PS4, ale to XOne stał się gwoździem programu. Dlaczego? PS4 gdzieś zniknęła, więc jedyne na czym chciałem pograć to XOne. Użyczyła mi go pewna miła dziewczyna w stroju Ezia Auditore. Z konsolą spędziłem prawie godzinę grając w tytuły takie jak: Tomb Raider, Ryse, Fifa 14, czy Dead Rising 3. Właściwie był to mój pierwszy jak dotąd kontakt z nowym dzieckiem Microsoftu. Dlatego wybaczcie, że być może tak się skupiam na tejże konsoli. Kilka dni po konwencie dowiedziałem się od kolegi, że konsola przegrzała się kilka godzin po tym jak opuściłem konwent. Wedle jego relacji w powietrzu czuć wręcz było spaleniznę. Biedaczek. Kiedy na nim grałem już wtedy sprawdziłem jego stopień nagrzania i przyznam szczerze, że jego design wcale nie pomógł mu w pozbyciu się ciepła. Ale to bardzo dobra konsola, swoją drogą. Żal mi trochę tylko jej właściciela z którym miałem przyjemność odbyć ciekawą rozmowę na temat liczby polygonów nowej Lary oraz nude modów do każdej odsłony serii (to on zaczął, serio!).

 

 

W międzyczasie poszedłem na prelekcję o programowaniu. Prelekcja zaliczyła godzinne opóźnienie, przez co nie mogłem niestety się na nią wybrać, szkoda. Ostatnim moim punktem programu był sklepik konwentowy w którym można było kupić gadżety dla maniaków zarówno za złocisze, jak i walutę konwentową zdobywaną chociażby w turniejach. W tej większej części sklepowej CSW znalazłem także Dema, który rozdawał autografy w swoim kąciku. 

 

 

I to byłoby chyba na tyle. Słowem podsumowania: Konwent bez wątpienia można zaliczyć do udanych. Każdy kto kocha gry znajdzie tu coś dla siebie. Z czystym sercem mogę Was zaprosić na przyszłoroczną edycję. Jestem pewien, że nie będziecie żałowali. Ja się z Wami żegnam i pozostawiam Was z paczką zdjęć z Coperniconu 2014.


 

 

 

 

 

 

 

 

 

O autorze
BraminBramin
54 9
Konsolowiec wychowany na pececie. Ma ogromny sentyment do serii o nowojorskim gliniarzu. Lubi prowadzić długie konwersacje na temat gier oraz branży. Za nic w świecie nie zamieniłby pudełka na cyfrę.

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]